03. G'RLS ROOM - feminizm do kawy

18:45

W oczekiwaniu na znajomą sobotnim przedpołudniem wybrałam się na zwiedzanie centrum handlowego Plac Unii w Warszawie. Moje w większej mierze bezcelowe kroki zaprowadziły mnie w końcu do Empiku, gdzie stojąc przed wystawką "kobieta" w dziale z magazynami zaczęłam błądzić pozbawionym nadziei na jakiekolwiek zacne znalezisko wzrokiem. Zaraz jednak dostrzegłam coś interesującego. Okładka ze zdjęciem przedstawiającym Truus Bronkhorst oraz dużym, błękitnym logo wydała mi się znajoma ( później przypomniałam sobie o widzianych zdjęciach okładki tegoż magazynu na obserwowanych przeze mnie kontach na instagramie ). Zainteresowana fotografią wyróżniającą się na tle okładek przedstawiających smukłe, gładkie, kolorowo ubrane, młode, wyglądające podobnie sobie dziewczęta chwyciłam magazyn w łapki i zabrałam się za szybki przegląd.


Zachęca niestandardowy, poręczny format, faktura papieru i kolorowe, estetyczne wnętrze. Magazyn jest wypełniony fotografiami, grafikami, kolorowymi tłami artykułów. Wszystko tworzy przystępną, minimalistyczną, przejrzystą, przyjemną całość. Słowo "przyjemność" jest tutaj kluczowe, bo faktycznie w trakcie lektury łapałam się na takim uczuciu, ale nie płynącym tylko z wartości czy języka czytanych tekstów, ale też strony wizualnej magazynu, oglądanych zdjęć czy grafik ( artykuł o leczniczych i upiększających właściwościach roślin zielarskich wyjątkowo ucieszył moje oczy ).

Nie ukrywam, że pierwszym, co mnie zachęciło do kupna, były hasła widniejące tuż po odchyleniu okładki, czyli "all bodies are good bodies" oraz "we should all be feminists". Na mojej decyzji zakupu magazynu zaważył natomiast różowiutki artykuł o łechtaczce.

Redakcja pisze o "G'rls ROOM" tak: "(...) to magazyn o kobietach, ich seksualności oraz o pozytywnym podejściu do ciała. Oddajemy głos wszystkim tym, którym równe prawa i tolerancja nie są obce. Wyróżnia nas: zeszytowy format, autorska szata graficzna, przyjemny w dotyku papier, którego kremowa tonacja zapewnia komfort podczas czytania. Działamy na wszystkie zmysły, dbając o najwyższą jakość lektury."


"To ważne, w jaki sposób mówi się o prawach kobiet, seksualności, o pozytywnym podejściu do ciała i zmysłów. Postanowiłyśmy działać - jak potrafimy najlepiej - aby coś lub kogoś w tej kwestii zmienić. Oddajemy głos kobietom oraz wszystkim tym, którym równe prawa i tolerancja nie są obce. Wierzymy, że razem możemy zdziałać dużo dobrego. Dlatego stworzyłyśmy magazyn "G'rls ROOM", który właśnie trzymacie w rękach. Mamy nadzieję, że da wam siłę, zainspiruje do działania, że poczujecie jego pozytywną energię!"

Po zakupie herbaty i usadowieniu się w dogodnym miejscu przystąpiłam do lektury, która spełniła moje oczekiwania, które rosły od momentu zakupu magazynu do dotarcia do kawiarni i posadzenia tyłka na krześle. 

W "G'rls ROOM" jest mowa o sztuce, artystkach, seksie, kobiecej cielesności, problemach społecznych, urodzie, sporcie! Inteligentne kobiety piszące zwykłym, fajnym językiem o innych inteligentnych kobietach. Kwestie, które trzeba poruszyć i o których warto mówić.

Bardzo podoba mi się wyważony poziom języka, który używany jest w artykułach. Ich autorki nie boją się słów takich jak "pochwa" czy "łechtaczka" ( wręcz przeciwnie - tej drugiej poświęcony jest cały artykuł ), a przy tym nie został użyty język przesadnie naukowy czy wręcz przeciwnie - prosty i mogący wspomnianej pochwie umniejszać. 

Z punktu widzenia osoby nieheteronormatywnej magazyn również w moich oczach zyskał. Szczególnie w tej kwestii przypadł mi do gustu wywiad Pauliny Klepacz z Agatą Loewe - działaczką na rzecz promocji Ruchu Pozytywnej Seksualności, absolwentką Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie oraz Institute for Advanced Studies of Human Sexuality; jej specjalizacją są badania nad płcią, orientacją seksualną, preferencjami seksualnymi i identyfikacjami płciowymi oraz alternatywnymi stylami życia. Magazyn nie wyklucza kobiet nieheteronormatywnych, więc w mojej opinii jest też świetną lekturą dla kobiet transseksualnych, lesbijek, biseksualistek, panseksualistek, osób genderfluid etc.


Przyznaję, że moje pozytywne ( trudno nie zauważyć ) zachłyśnięcie się "G'rls ROOM" może wynikać z faktu braku podobnej prasy feministycznej na rynku polskim. Swojego czasu intensywnie zaczytywałam się w artykułach dziennikarek "Wysokich Obcasów", jednak po jakimś czasie dodatek do "Gazety Wyborczej" przestał wystarczać, a i artykuły stały się mnie satysfakcjonujące.

Trudno znaleźć mi jakikolwiek aspekt, który mógłby w mojej opinii uwłaczać magazynowi.  Może oprócz harmonogramu wydawania, ponieważ czasopismo jest kwartalnikiem - żal czekać tak długo za każdym kolejnym numerem!

Przypasował mi zarówno format, ilość 72 stron, strona wizualna, artykuły, używany język, poruszana tematyka i cena. 9 złotych w wizji wydawania raz na trzy miesiące, czyli łącznie 36 złotych rocznie, to grosze za taki dobry kawałek literatury. Dopełnieniem zachwytu nad magazynem byłaby możliwość prenumeraty "G'rls ROOM".
Może niedługo?

Zdjęcia autorstwa Marcos Rodriguez Velo: http://www.girlsroom.pl/grls/wydania/7038-g-rls-room-numer-2

Oficjalna strona magazynu "G'rls ROOM": http://www.girlsroom.pl
Blog "enter the ROOM": http://www.entertheroom.pl/
Fanpage bloga i magazynu na facebooku: https://www.facebook.com/entertheroompl/?fref=ts

You Might Also Like

0 komentarze

popularne posty

obserwatorzy